287. Spectrum. Leonidy Nanna Foss

Ilość stron: 540
Wydawnictwo: Driada
Rok wydania: 2017
Ocena: 6/10

   Emilia to piętnastoletnia dziewczyna, która nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród rówieśników. Szkolne problemy rozwiązuje z przyjaciółmi Albanem i Linusem, a jej życie przebiega w zwyczajny sposób. Ma talent do rysunku i to jemu poświęca bardzo dużo czasu. Pewnej nocy jej sen nawiedza chłopak o turkusowych oczach i pragnienie narysowania go jest tak silne, że ulega mu zaraz po przebudzeniu. Jest w szoku, gdy niedługo potem spotyka go na szkolnym korytarzu. Takich oczu nie sposób nie rozpoznać i dziewczyna zachodzi w głowę, jak przewidziała pojawienie się Noa. On i jego pełna energii siostra Pi wprowadzają do życia Emi sporo urozmaicenia. Grupa nastolatków poznaje się bliżej dzięki szkolnemu projektowi i trafiają do domu mężczyzny, gdzie dzieją się dziwne rzeczy. Od tej pory potrafią robić sztuczki, o których wcześniej nawet nie śnili. Czy uda im się okiełznać nadnaturalne zdolności?
   Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach tę książkę wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać, choćby ze względu na piękną okładkę, która przyciąga uwagę. Ponadto chyba nigdy nie czytałam nic duńskiej pisarki i chętnie zagłębiałam się w opowiedzianą przez nią historię. Wiem, że opowieść o grupie nastolatków zdobywających super moce może wydawać się infantylna i schematyczna. Owszem nie jest idealna i mam do niej pewne zastrzeżenia, ale najpierw zajmijmy się plusami. Przede wszystkim duży plus zyskał u mnie wątek podróży w czasie, nutka grozy i tajemnicy. Po drugie czytelnik może sam wysnuwać pewne teorie, a i tak trudno przewidzieć, co może się zdarzyć. Podobało mi się to, że autorka stopniowo rozkręcała akcję i ostatnie rozdziały naprawdę trzymały w napięciu. Niestety nie jestem w pełni usatysfakcjonowana kreacją bohaterów. Wiem, że po piętnastolatkach nie powinnam się wiele spodziewać, ale niekiedy podejmowali tak idiotyczne decyzje, że trudno mi było z nimi wytrzymać. Emilia często mnie irytowała i drażniła dziecinnym zachowaniem. Z czasem polubiłam Noa i Albana, którzy w tym całym szaleństwie potrafili w jakimś stopniu zachować rozsądek. Styl autorki jest dobry, nie przytłacza opisami i tworzy dynamiczne dialogi. 
   "Leonidy" to młodzieżówka, która ma w sobie dawkę świeżości i lekkości. Nie jest to lektura wysokich lotów i myślę, że wcale taka nie miała być. Ma przede wszystkim dawać radość z czytania i sprawić, że będzie się chciało więcej. Myślę, że jest to obiecujący początek serii i mam nadzieję, że w kolejnych tomach postacie nie będą aż takie męczące.

Za możliwość przeczytania dziękuję Business & Culture

Komentarze

  1. Jak będę mieć ochotę na jakąś młodzieżówkę to może sięgnę po tę książkę. Wydaje się być ciekawa. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz