157. Ród J.D. Horn

Ilość stron:336
Wydawnictwo:Feeria Young
Rok wydania: 2015
Ocena: 4/10

    Mercy należy do rodziny Taylorów, ludzi obdarzonych magią i niesamowitymi mocami. Podczas gdy jej bliźniaczka Maisie posiada nieograniczone pokłady mocy, tak główna bohaterka jest zwyczajną i pospolitą kobietą. Mimo, że zawsze starała się to ukryć ze względu na miłość do siostry, to trochę zazdrości jej potęgi i szacunku rodziny. W upalnym Savannah oprócz Taylorów mieszka jeszcze jedna osoba osoba, która włada magią. To do Matki Jilo udaje się dziewczyna, by stworzyła dla niej miłosne zaklęcie. Otóż Mercy boryka się z pewnym problem: jest zakochana w chłopaku bliźniaczki, a nie potrafi odwzajemnić miłości swojego przyjaciela Petera. Znajomość ze starą wiedźmą wywołuje lawinę kolejnych wydarzeń, które sprawią, że Mercy odkryje swoje prawdziwe pochodzenie, swoją przeszłość i zagadkę dlaczego urodziła się bez krzty mocy.
   Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czytałam książkę o czarownicach, a czytając pochlebne opinie skusiłam się na Wiedźmy z Savannah. Inne recenzje gwarantowały mi porywającą i ociekającą humorem historię. Jednak ja nie przypominam sobie, żeby choćby jedno zdanie mnie rozśmieszyło. Nie ukrywam, że pomysł na fabułę był bardzo ciekawy, przepełniony zagadkami i rodzinnymi sekretami. Był to niewątpliwie spory plus, gdyż z chęcią śledziłam dalsze wydarzenia. Kulało troszkę samo wykonanie i przede wszystkim język. Autor  nie wzbudził tym mojej sympatii do swojej twórczości, gdyż liczne wulgaryzmy i kolokwializmy sprawiały, że miałam wrażenie, że czytam fan fiction, a nie powieść dla młodzieży. Infantylny sposób pisania sprawił, że książkę czytało mi się dość opornie i kilka razy ją odkładałam. Co do bohaterów, to Mercy nie wyróżniała się niczym specjalnym i momentami jej zachowanie było dziecinne i nieprzemyślane. No bo jaka dorosła już kobieta udaje się do czarownicy, by rozkochała ją w innym chłopaku? Powinna być świadoma, że takie zaklęcie będzie tylko złudzeniem, a jego skutki mogą być opłakane. Inne osoby z rodziny Taylorów też nie zostały nakreślone w sposób, który przyciągałby moją uwagę. Jedni byli bardzo irytujący, inni sympatyczni, ale to chyba wszystko, co mogę napisać w tej kwestii. Akcja została poprowadzona równomiernie, nie rozgrywała się błyskawicznie, raczej nabrała tempa dopiero w końcowej fazie. 
   Podsumowując, spodziewałam się czegoś więcej po "Rodzie". Było w nim sporo niedociągnięć, które często mnie denerwowały. Skoro pierwszy tom nie był nawet dobry, to chyba nie widzę sensu marnować czasu na kolejne, bo przecież jest wiele innych serii, które mogą mnie zachwycić. Raczej nie zachęcam do sięgania po tę historię, gdyż jest ona typowym przeciętniakiem, a po jej lekturze może pozostać u Was niesmak.

Komentarze

  1. Nie miałam i nie mam tej książki w planie. Widzę, że cienie też nie kupiła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam ją jakiś czas temu, ale nie kupiłam jej, a wygrałam w konkursie. Spodobała mi, ale też bez szału, bo o podobnych książkach już czytałam. Poza charyzmatyczną główną bohaterką, reszta postaci również jakoś mnie nie przyciągała. Na pewno nie będę kontynuować, bo wydawnictwo postanowiło ostatniego tomu nie wydawać, co mnie bardzo wkurzyło.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak było głośno o tej książce to miałam ochotę po nią sięgnąć, ale w końcu o niej zapomniałam i właściwie już nie mam ochoty jej przeczytać także sobie daruję ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz