167. Córka zjadaczki grzechów Melinda Salisbury

Ilość stron:364
Wydawnictwo:Zielona Sowa
Rok wydania: 2015
Ocena: 7/10

   Twylla jest Daunen Wcieloną. Została wybrana przez Bóstwa i królową, by pełniła na zamku osobliwą rolę i była cielesnym dowodem na ich istnienie. Odkąd cztery żniwa temu przybyła do posiadłości wzbudza ona strach wśród lordów i dam dworu z tego względu, że jej dotyk jest zabójczy. Karą za zdradę jest trujący dotyk Twylli, który już po kilku minutach zbiera swoje śmiertelne żniwo. Życie głównej bohaterki nie jest proste, mieszka w odosobnieniu, a dnie spędza na modlitwach do Bogów, których obecności nigdy tak naprawdę nie poczuła. Nim została Daunen jej przeznaczeniem miała być rola Zjadaczki Grzechów i tak jak matka miała odprawiać ten stary obrzęd. Oprócz tego już niedługo ma zostać żoną księcia, którego prawie w ogóle nie zna i jej życie płynie monotonnie dopóki na jej drodze nie staje jej nowy strażnik. Lief już od pierwszych dni wprowadza promyki nadziei, radość i przyjaźń, której od lat jej brakowało. 
   Początkowo wydawało mi się, że będzie to typowa, średnio udana młodzieżówka. Główna bohaterka nie wzbudzała sympatii, a jej bierność irytowała. Jednak z biegiem akcji historia tak się rozwinęła, że trudno było mi się od niej oderwać. Ogromnym plusem jest kreacja świata przedstawionego. Królestwo Lormere zostało bardzo dokładnie opisane, jego zwyczaje, legendy i obrzędy. Autorka nie poprzestała na laurach i stworzyła idealne tło na swoją historię. Uwielbiam, gdy wydarzenia rozgrywają się w fikcyjnych państwach i zamkach, z tego względu, że nie brakuje wtedy dworskich intryg. Muszę przyznać, że panująca tam królowa jest mistrzynią gry słów, wyrachowania i intryg. Nie jest to lubiana postać, jednak wprowadza mrok i zamęt, który napędzał bieg zdarzeń. W drugiej połowie książki zmienił się także charakter Twylli i powoli zaczynała podejmować rozsądne i bardziej dorosłe decyzje, a także nie dała się poddać woli okrutnej władczyni. Jak w większości młodzieżówek nie brakowało tu także wątku miłosnego, który na całe szczęście nie wybiegał zbytnio na pierwszy plan, więc mogłam przymknąć na niego oko. Dużym atutem było także stopniowanie akcji, przez co nie mogłam odłożyć tej powieści, gdyż każdy kolejny rozdział wzbudzał we mnie jeszcze większą ciekawość. Powieść została napisana bardzo przystępnym językiem, a plastyczne opisy sprawiały, że czytało się ją bardzo przyjemnie.
   "Córka zjadaczki grzechów" prezentuje historię inną niż wszystkie i mimo, że nie brakuje w niej schematów, to i tak jestem nią pozytywnie zaskoczona. Nie wymaga ona większego skupienia, więc jest idealna na letnią porę i gwarantuje miło spędzony czas. Osobiście mam wielką ochotę sięgnąć już po kontynuację, gdyż nie mogę się doczekać jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Z mojej strony mogę Wam tylko polecić tą pozycję, gdyż z pewnością spodoba się fanom fantastyki i romansów.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa 

Komentarze

  1. Wiele osób marudziło na tę książkę i mój entuzjazm znacznie spadł, ale teraz znowu mam ogromną ochotę na "Zjadaczkę grzechów". Nawet ten schematyzm mnie nie odtrąca :)
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Schematyzm nie przeszkadzał mi za bardzo, zwłaszcza, że zgrabnie został zakamuflowany i nie brakowało ciekawych zwrotów akcji. Podobała mi się postać Twylli i budowanie relacji z dwoma panami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny, ta półka leży już u mnie na półce nieprzeczytana tak długo, że aż wstyd!

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jakoś nie jestem przekonana co do tej książki :P Mam inne do czytania, więc tę chyba sobie odpuszczę... :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz