170. Heaven. Miasto elfów Christoph Marzi

Ilość stron:330
Wydawnictwo:Muza
Rok wydania: 2016
Ocena: 5/10

    David jakiś czas temu uciekł z domu i po wielu przejściach zaczął pracować w antykwariacie. Pewnej nocy w drodze do klienta na dachu spotyka przerażoną i piękną dziewczynę. Heaven twierdzi, że została napadnięta przez zbirów, a ci wycięli jej serce. Chłopak oczywiście jej nie dowierza, gdyż żaden człowiek nie może funkcjonować bez tak istotnego organu i myśli, że nastolatka jest pod wpływem narkotyków. Dopiero gdy nie wyczuwa pulsu oraz bicia serca zaczyna się zastanawiać, czy taka sytuacja mogła w ogóle mieć miejsce. Bohaterowie, mimo że prawie w ogóle się nie znają, to czują do siebie nić zaufania i postanawiają rozwikłać tę niecodzienną zagadkę. Muszą jednak baczyć na każdy swój krok, gdyż ciemnymi ulicami Londynu grasują dwaj mordercy, którzy jeszcze tak naprawdę nie skończyli z Heaven.
    Do sięgnięcia po tę książkę zachęciła mnie przede wszystkim okładka. Piękna pod względem kolorystycznym bez wątpienia cieszy oko mola książkowego. Jednak jeśli chodzi o samą historię, to nie była już ona tak zachwycająca. Przede wszystkim postać Davida jakoś szczególnie do mnie nie przekonała. Miałam wrażenie, że mimo tego, że jest częścią tych wszystkich wydarzeń, to jest jakiś taki wycofany. Nie jest to typ chłopaka, w którym podkochują się czytelniczki, jednak imponowało mi to, że z determinacją postanowił rozwikłać sprawę Heaven. Co do samej dziewczyny to pełna była ona tajemnic i niedomówień, więc ciężko mi się było z nią zżyć, czy choćby mieć o niej jakieś konkretne zdanie. Moim zdaniem postaci zostały wykreowane w taki sposób, że ich los jest w zasadzie obojętny czytelnikowi. Mi nie udało się do nich przywiązać, czy z zapartym tchem śledzić ich przygody. Jednak sporym plusem tej powieści jest sam pomysł na nakreślenie historii, która jest dość niezwykła i niespotykana. Może poszczególne wątki zostały zbyt słabo rozwinięte, ale podobał mi się ogólny zarys. Jeśli chodzi o styl pisarza, to ma on irytującą tendencję do szczegółowego opisywania miejsc i ulic. Czasem miałam wrażenie, że zamiast powieści fantasy czytam przewodnik po Londynie. Na szczęście było również mnóstwo dialogów, które niszczyły tę monotonię i dzięki nim książkę czytało się zaskakująco szybko.
   "Heaven. Miasto elfów" jest średnią pozycją. Choć pomysł był naprawdę ciekawy, to kreacja bohaterów i ogólnie wykończenie niezbyt zrobiły na mniej wrażenie. Jeśli ktoś miałby ochotę na niezobowiązującą pod względem treści, jak i grubości powieść z gatunku fantastyki, to może śmiało po nią sięgnąć, a nuż spodoba mu się ona o wiele lepiej ode mnie.   

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza  

Komentarze

  1. Rzeczywiście okładka jest bardzo ładna i pewnie jakby nie przeczytała twojej recenzji to pewnie książka kusiła by mnie. ;)
    Pozdrawiam serdecznie :D
    http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/07/goscinna-recenzja-z-tatiana-ksiazki.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem nie złe :D
    Skuszę się no, ale nie wiem kiedy przeczytam xD

    Wybacz moją długą nieobecność u ciebie :(
    Buziaki
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę ją przeczytać i się przekonać, jaką sobie wyrobię na temat tej pozycji ocenę :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam się całkiem nieźle bawiłam podczas lektury, ale fakt, literatura wysokich lotów to to nie jest. Ot, miły i lekki przerywnik.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że fabuła ksiązki wydała mi się naprawdę ciekawa- mam nadzieję, że będzie w bibliotece, bo choć nie czuję przemożnej potrzeby posiadania jej na swojej półce, to zapoznania się z akcją tak :) Pozdrawiam! /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka faktycznie od razu zachęca do sięgnięcia po tę książkę, ale skoro jest to tylko średnia pozycja, to jeszcze się zastanowię, czy ją przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz