181. Następczyni Kiera Cass

Ilość stron:360
Wydawnictwo:Jaguar
Rok wydania: 2015
Ocena: 4/10

   Jakiś czas temu seria Eliminacje, a także America i Maxon podbili moje serce, dlatego z entuzjazmem postanowiłam kontynuować tę historię. Tym razem autorka przeniosła nas o dwadzieścia lat do przodu, a główną bohaterką jest Eadlyn. Najstarsza córka królewskiej pary w przyszłości obejmie tron i to na jej barki spadnie troszczenie się o Illeę. Póki co nadal przygotowuje się do przeznaczonej jej roli, jednak napięta sytuacja w państwie wymusza na Maxonie podjęcie pewnych kroków. Otóż król decyduje się przeprowadzić kolejne Eliminacje, gdzie po raz pierwszy w historii męża wybierać będzie księżniczka. Pierworodna nie jest zachwycona tą decyzją, jednak zdaje sobie sprawę, że to może być jedyne wyjście z zaistniałej sytuacji. Jako, że dziewczyna lubi walczyć o swoje, to stawia pewne warunki, do których chcąc nie chcąc musi dostosować się ojciec. I w ten oto sposób do pałacu zawitało 35 młodych mężczyzn, którzy w ciągu najbliższych kilku miesięcy będą walczyć o serce przyszłej królowej i koronę. Taka ilość chłopców o różnych charakterach będzie sporym wyzwaniem dla dziewczyny, tym bardziej, że ona nie zamierza zakochiwać się na życzenie opinii publicznej.
    Z sentymentu do poprzednich tomów zabrałam się za "Następczynię", jednak moje pozytywne nastawienie topniało z każdym kolejnym rozdziałem. A to wszystko przez główną bohaterkę, która pobiła chyba wszystkie rekordy, jeśli chodzi o irytowanie czytelnika. Eadlyn jest rozpieszczoną, oziębłą, sztywną, nudną i myślącą tylko o sobie nastolatką. Żyje w przekonaniu, że skoro ma odziedziczyć tron, to jest najważniejsza na świecie. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy zamku i poddani nie pałają do niej taką miłością, jak do jej rodziców. Cały czas zastanawiałam się, jak z połączenia Ami i Maxona mogła wyjść taka zadufana w sobie osóbka. Co do jej rodziców, to mam wrażenie, że stracili trochę swojego blasku i wigoru. To nie jest już dawny Maxon, który pasjonował się fotografią, obowiązek rządzenia krajem uczynił z niego zmęczonego życiem człowieka. America z kolei gdzieś po drodze zgubiła swój zadziorny charakterek i stała się aż za bardzo idealną królową. Jeśli chodzi o kandydatów, to jakoś żaden z nich nie wydawał mi się szczególnie interesujący, było kilku odpychających chłopaków, którzy pozostawili po sobie jedynie niesmak. Byłam rozczarowana tym, że Eliminacje straciły swój czar i urok. Wszystko było robione na siłę, a czytanie o wymuszonych uśmiechach i przemyśleniach Eadlyn wcale nie sprawiało mi radości. Co więcej często po prostu je pomijałam, bo chyba żaden książkoholik nie czuje przyjemności z czytania w takich sytuacjach. Styl autorki nie zmienił się, nadal pisze w lekki sposób i wciągający sposób, jednak tym razem kreacja bohaterów kompletnie jej się nie udała. A przecież są oni istotnym elementem fabuły, więc przez to kulała całość.
    Mam wrażenie, że "Następczyni" została napisana dla pieniędzy, a fani tej serii mogą czuć jedynie rozczarowanie. Pewnie po kolejny tom sięgnę z czystej ciekawości, którego z kandydatów wybierze Eadlyn, ale nie będę liczyła na coś ekscytującego. Moje serce skradli jej rodzice i to pierwsze trzy części będę miło wspominać, bo ta konkretna historia jest mi całkowicie obojętna. 

A jakie były Wasze odczucia po skończeniu tej książki? Nadal podoba Wam się ta seria, czy może tak jak ja czujecie, że straciliście czas? 

Komentarze

  1. Mi pierwsze trzy części też się spodobały, ale po następne nie mam ochoty sięgać. Już sporo złych recenzji przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eadlyn mnie tak nie denerwowała. Wydaje mi się, że problem w tym, że nie chce tronu, nie czuje się dość dobra, by rządzić i stąd to pozorne zadufanie w sobie - udaje nawet przed sobą. Poza tym trudno, żeby księżniczka nie była rozpieszczona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze trzy tomy były świetne, czwarty był bardzo rozczarowujący i czytałam go baaardzo długo. Mimo wszystko i tak sięgnę po piąty, żeby dowiedzieć się, jak to wszystko się skończy :D
    http://lowczyniksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie znam tej seri, choć słysząłam o niej już nie jedno, nadal nie jestem przekonana. Zastanawiam sie, czy nie jestem za stara na tą lekturę. :)
    Pozdrawiam Justyna z książko, miłości moja

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam całą serię Selekcja <33 Ta książka bardzo mi się podobała i cieszę się, że autorka ją napisała. Ale widzisz każdy uważa inaczej na temat dalszych części ,,Rywalek" :/

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    SZELEST STRON

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszą serię przeczytałam z powodu.... okładek! Była to bajka i tak ją potraktowałam. Doczytałam do końca bo chciałam znać zakończenie. Jednak wiedziałam, że nie sięgnę po kolejne tomy tej autorki. No cóż, intuicja mnie tym razem nie zawiodła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładki nadal są śliczne, jednak fabuła już trochę nudzi. Jak dla mnie trochę pisane na siłę. Przeczytałam, bo chciałam zobaczyć co tam u Ami i Maxona.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również uważam, że historia Eadlyn to już nie to samo. Do trzech pierwszych tomów "Rywalek" pewnie jeszcze niejednokrtotnie wrócę, ale do dwóch ostatnich raczej nie.../Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej nie dla mnie, choć wygląda ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    W blogosferze książkowej doszło do przykrej sytuacji i pewne osoby uwzięły się na jedną cudowną osóbkę <333 Liczę na większy rozgłos i na to że więcej osób zainteresuje się zachowaniem tych okropnych hejterów!!

    https://dzejniczyta.blogspot.com/2016/08/szablony-do-zakadek-2.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie miałam zacząć ją czytać, ale teraz się boję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja całkiem lubię następczynię :P Eadlyn faktycznie jest irytująca, ale doceniam jej kreację, Kiera Cass się spisała :D Za to nie zgadzam się co do kandydatów - moje serce skradł Kile ^_^

    OdpowiedzUsuń
  13. Nareszcie jakaś recenzja tej serii, gdzie czytelnik miał wymagania jakieś :D Nie cierpię tego wrażenia, gdy odczuwam, że książka była napisana dla kasy...Tak miałam np. z ostatnim tomem "Zmierzchu" kilka lat temu, już nawet nie pamiętam tytułu, nie mówiąc o nieszczęsnej "Bree..."

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz