239. Gra o życie James Dashner

Ilość stron: 380
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2017
Ocena: 6/10


   Michael przekonał się, że VirtNet nie niesie już ze sobą przyjemności. Choć chłopak w pewnym stopniu uporał się ze świadomością, że jest tworem, a nie człowiekiem z krwi i kości, to cyberterrorysta Kaine ma przygotowaną kolejną niespodziankę. Otóż łotr planuje doszczętnie zniszczyć ludzkość i pełnić władzę. Główny bohater wraz z Sarą i Brysonem chcą mu to udaremnić, jednak pewne okoliczności sprawiają, że zastanawiają się, czy Kaine jest rzeczywiście ich największym wrogiem. 
   Cykl Doktryna Nieśmiertelności to moim zdaniem powiew świeżości, jeśli chodzi o tego typu książki dla młodzieży. James Dashner daje nam zasmakować świata, gdzie gry i sztuczna inteligencja mają ogromny wpływ na rzeczywistość i stanowią realne zagrożenie. Z jednej strony wydają się być wspaniałą rozrywką, gdzie można poznać prawdziwych przyjaciół, a z drugiej tworzą zagrożenie w postaci Kaine'a. W tym tomie Michael przekonuje się, że ten mężczyzna nie jest czystym złem, a to, co go do tej pory spotykało było wielką manipulacją. Razem z Sarą i Brysonem próbują sobie to wszystko poukładać i stawić czoła wrogowi numer jeden. Bardzo polubiłam trio graczy, zawsze fajnie ze sobą współpracowali, dlatego jestem wściekła na autora za to, co zrobił z jednym z nich. Momentami Michael irytował mnie swoimi nieprzemyślanymi zachowaniami, ale nadal uważam, że jest to bohater, którego da się lubić. Im dalej zbliżaliśmy się do zakończenia historii, tym większy mętlik czułam. O ile oswoiłam się już z realiami VirtNetu, to pisarz ciągle wprowadzał nowe rzeczy i już sama nie wiedziałam, co dzieje się na jawie, a co nie. Zapewne był to celowy zabieg, ale nie przypadł mi do gustu, gdyż momentami nie wiedziałam, na czym stoją bohaterowie, oraz kto jest tym złym, a kto ofiarą. Te zawirowania sprawiły, że ta część podobała mi się mniej niż poprzednie, a i samo zakończenie nie było raczej satysfakcjonujące. Zakończyło się w takim momencie, że z powodzeniem mógłby powstać tom czwarty. Nadal pozostaję fanką stylu pisania Jamesa Dashnera, gdyż ma w sobie coś, co sprawia, że czytelnik nie może się oderwać od jego książek. Lekki i przystępny język był pomocny przy zagłębianiu się w cyfrowe rzeczywistości.
    "Gra o życie" nie była tak porywająca jak pozostałe części trylogii, ale cieszę się, że zakończyłam tę historię i poznałam zakończenie. Ogólnie miło wspominam Doktrynę Śmiertelności i uważam, że najbardziej przypadnie do gustu fanom s-fi o szybkiej i wartkiej akcji. 

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Albatros

Komentarze