275. Malfetto. Północna gwiazda Marie Lu

Ilość stron: 325
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2017
Ocena: 7/10


   Adelina Amouteru dzięki potężnej mocy wreszcie zyskała to, czego jej mroczne serce od dawna pożądało. Wreszcie pokonała część wrogów, zasiadła na tronie i sprawiła, że lud drży przed jej gniewem. Malfetto przestali być traktowani jak trędowaci i to oni od teraz będą ciemiężcami zwykłych ludzi. Szepty, które ją już nie opuszczają ciągle zsyłają na nią widmo zdrady, przez co Adelina staje się okrutna i powoli popada w paranoję. Nawet zaufanego dotąd Magiano postrzega niekiedy jako mężczyznę, który trwa przy niej jedynie dla bogactwa i nie zawaha się przed odwróceniem się od niej. Tymczasem surowa królowa otrzymuje wiadomość od Raffaele'a, że jej młodsza siostra Violetta poważnie zachorowała i prosi o jej szybkie przybycie. Czy to kolejny podstęp Sztyletów? Czy Adelina zaryzykuje spotkanie z siostrą, która przecież ją porzuciła?
    Marie Lu tworzy powieści o oryginalnej fabule i nietuzinkowych bohaterach. Niezmiernie spodobał mi się pomysł na wykreowanie głównej bohaterki, która nie stoi po stronie dobra. Szczególnie w tym tomie Adelina ujawnia swoją ciemną stronę. Teraz jest niezwyciężona i nie zamierza uchylić przed nikim głowy. Zdradę i nieposłuszeństwo karze używając swojej strasznej mocy, która najczęściej prowadzi do śmierci nieszczęśników. Otacza ją mnóstwo żołnierzy i doradców, jednak żadnemu z nich nie może w pełni zaufać. Gdy okazuje się, że tajemnicza choroba sprawia, że talenty Malfetto obracają się przeciwko nim postanawia skonfrontować się ze swoimi przeciwnikami. W tej misji towarzyszyć jej będzie Terent, który niejednokrotnie próbował ją zabić, jednak tym razem będą mieli wspólny cel. Adelinę da się lubić pod pewnymi względami, ale najczęściej nienawidziłam jej złej natury. Granice dobra i zła zacierają się w jej światopoglądzie, liczy się tylko władza i moc. Reszta bohaterów jest podobna, nie można ich podzielić na kategorie, gdyż każdy z nich reprezentuje sobą coś odmiennego. Bardzo podobało mi się, że w tej części autorka skupiła się na postaci Terenta, który od samego początku jednocześnie mnie przerażał i intrygował. Jest to skomplikowany mężczyzna, fanatyk i szaleniec, który mimo wszystko posiada uczucia. Akcja toczyła się w szybkim tempie i nie było momentów nudy. Niestety zakończenie nie przyniosło wielkiego zaskoczenia, gdyż w większości udało mi się przewidzieć śmierć poszczególnych bohaterów i dalsze losy pozostałych.
    Uważam, że trylogia Marie Lu to warta uwagi fantastyka, która zainteresuje nie tylko młodszych, ale i starszych czytelników. Gorzkie zakończenie historii to chyba jej znak rozpoznawczy i z wielką chęcią będę sięgać po jej kolejne powieści.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa

Komentarze

Prześlij komentarz