293. Morderstwo wron Anne Bishop

Ilość stron: 431
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2014
Ocena: 8/10


   Meg Corbyn bardzo szybko została zaakceptowana przez mieszkańców Dziedzińca i wszyscy traktują ją, jak równą sobie, a nie obiekt, który można zjeść. Szczególna więź połączyła ją z Simonem Wilczą Strażą i małym wilczkiem Samem, który wręcz ją uwielbia. Przyjaciele jednak cały czas muszą borykać się z mnożącymi się problemami. Dowódca Lakeside otrzymuje niepokojące wiadomości o pojawieniu się narkotyków, które uderzają nie w ludzi, ale w Innych. Ich ofiarą padają ciekawskie Wrony, które są głównym celem. Z kolei wieszczka odczuwa coraz większą potrzebę przecinania skóry i wypowiadania wizji, które jednocześnie zbliżają ją do śmierci. Pomiędzy Innymi i ludźmi zaczyna panować napięta atmosfera i czy uda im się utrzymać porozumienie na tyle długo, by pokonać wroga?
   Wystarczyło przeczytanie pierwszej części, bym wiedziała, że seria Inni będzie należała do moich ulubionych. Dlatego czym prędzej chwyciłam po kontynuację i również się na niej nie zawiodłam. Anne Bishop pokazuje jak bardzo rozległy i rozbudowany jest ten świat i udowadnia, że mogłaby o nim pisać w nieskończoność. Autorka poszerza horyzont i możemy poznać terra indigena mieszkających w innych miastach i ich gatunki. W efekcie akcja nie skupia się tylko i wyłącznie na Lakeside i poznajemy bliżej nowych bohaterów, którzy zostali bardzo dobrze wykreowani. Nie ukrywam jednak, że i tak najbardziej interesowały mnie losy mieszkańców Dziedzińca, z którymi tak się zżyłam. Podoba mi się przyjaźń Meg i Simona, choć dochodzi między nimi często do sytuacji, które wywołują niezręczność i nieporozumienie. Czuję, że autorka będzie chciała w przyszłości wprowadzić między nich wątek miłosny i cieszę się, że jak na razie wszystko powoli się rozwija. W tej części przybliżona zostaje też sytuacja pozostałych wieszczek krwi, które nadal więzi Kontroler, a bohaterowie będą próbowali temu zaradzić. Ten tom jest o wiele spokojniejszy niż poprzedni. Nie mam na myśli tego, że jest nudny, raczej pisarka powoli budowała grunt i rozwijała wątki. Punkt kulminacyjny moim zdaniem skończył się, nim na dobre się rozkręcił. Wolałabym trochę dłużej poczytać o ekscytujących wydarzeniach, niż o codziennych sprawach na Dziedzińcu.
   "Morderstwo wron" to udana kontynuacja serii dająca pole do popisu kolejnym częściom. Rozwiązanych zostało kilka tajemnic, ale jednocześnie pojawia się wiele innych pytań. Jestem oczarowana opowieścią o życiu terra indigena i zapewne w najbliższym czasie sięgnę po kolejny tom, by móc czytać o ulubionych bohaterach.
   

Komentarze

Prześlij komentarz