Ilość stron: 350
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2018
Ocena: 7/10
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2018
Ocena: 7/10
Wymiotująca krwią kobieta zostaje przewieziona do szpitala. Na miejscu lekarze nie są w stanie znaleźć przyczyny, ponadto okazuje się, że krew nie należy do niej, tylko do obcych istot. Istotne jest także to, że ma anemię i tak zwany światłowstręt, wyglądem przypomina wręcz wampira. Ten niecodzienny przypadek intryguje lekarzy, jednak nie jest on jedyny. Wkrótce potem wybucha prawdziwa wampirza epidemia, która bardzo szybko się rozprzestrzenia i sieje ogólną panikę. Ani medycy ani władze nie są w stanie racjonalnie wyjaśnić tej sytuacji. Dlatego na scenę wkracza jasnowidz Harry Erskine, który przedtem walczył z groźnym Misquamacusem i zdaje sobie sprawę, że to działanie sił nie z tego świata.
Idąc za ciosem zabrałam się za "Krew Manitou", która była o wiele krótsza od jej poprzedniczki, przez co przeczytałam ją o wiele szybciej. I tak jak w "Duchu zagłady" od razu dostajemy dawkę emocji, krwi i okropnych wizualnie scen. Rzucający się na siebie ludzie i pijący krew nie są przyjemnym widokiem, jednak kultura tak bardzo przyzwyczaiła nas do wampirów, że nie wywarło to na mnie aż tak wielkiego wrażenia. Podobnie jak przemoc, brutalny seks i lejąca się krew nie wywołały przerażenia. Główny bohater momentami irytował, zachowywał się w sposób lekkomyślny, choć przecież ratowanie świata nie jest mu obce, ma w tym spore doświadczenie. Powieść ratowała dawka humoru, pomysł na epidemię, świetnie napisane zakończenie i elementy zaskoczenia.
"Krew Manitou" była trochę słabsza od poprzedniej części, ale i tak nie żałuję, że ją przeczytałam. Nadal doceniam kunszt Mastertona i chętnie będę się zapoznawać z jego innymi książkami. Was natomiast zachęcam do spróbowania cyklu Manitou, gdyż ma w sobie to coś.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Albatros
Komentarze
Prześlij komentarz